Rozdział VII
-Nie myślałeś kiedyś aby jej wybaczyć? - powiedział Sebastian i od razu pomyślał, że tego pożałuje.-Wybaczyć? Wiesz , że myślałem. Myślałem... myślałem, że jest tego godna. Myślałem, że na to zasłuży. Myślałem, że się zmieni!
-Ona nie jest taka zła...
-Masz rację. Ona jest potworem!
-Przepraszam. Będę kontynuować nasz plan.-Sebastian opuścił głowę i patrzył na szklankę. Zastanawiał się czy rzeczywiście ktoś z kim pracuje od tak dawna jest aż tak zły. W korytarzu rozbrzmiał dźwięk telefonu. Wytrąciło to bruneta z zamyślenia. Podniósł głowę i zwrócił się w stronę siwego mężczyzny, ale jego już tam nie było. Zastanowił się przez chwilę gdzie mógł się podziać, ale telefon zaczął wydawać coraz głośniejsze dźwięki. Chwycił za słuchawkę.
-Seba! Natychmiast do bura!
***
-No nareszcie! Ileż można czekać?! Nie ważne! Rozwiązałam zagadkę! To znaczy tak mi się wydaje.- krzyczała Eliza, wymachując rękami. Sebastian rozpiął spokojnie płaszcz i czekał aż jego partnerka zacznie kontynuować. Nie musiał długo czekać.- Pamiętasz pokój gościnny tej matki? Co ja się pytam! Oczywiście, że nie pamiętasz! W każdym razie, na ścianach były zacieki. Wilgoć i właśnie te genialne zacieki pokazywały, że było w tamtym pokoju wiele regałów. Zabrałam z jej domu zdjęcie które było na korytarzu, nie pytaj do czego było mi wtedy potrzebne. Zdjęcie jej i jakiejś pielęgniarki w tym właśnie salonie. I wiesz co?! Tymi regałami były półki lekarskie. Metalowe półki z szklanką szybką. Sam zobacz.- wyciągnęła z szuflady stare zdjęcie. Przedstawiało dwie młode kobiety stojące w pomieszczeniu, w którym już byli. Obie miały na sobie stroje pielęgniarki.- Doskonale myślisz! Nasza mamusia Romulusa i Remusa była pielęgniarką. Co za tym idzie nadal w domu pewnie ma jakieś leki, strzykawki i tak dalej i tak dalej... -Podejrzewasz ją?
-Ha! Ja jej nie podejrzewam. Ja już ją skazałam na dożywocie!
***
Sędzia ogłosił winę. Eliza schodziła po stromych schodach sądu. Tuż za nią szedł Sebastian. -Ah! Jak ona mogła tak łatwo się do tego przyznać! Myślałam, że będzie się wypierać! Że będzie akcja! Jak w filmie... Nigdy się nie przyzwyczaję.- rzuciła Eliza za siebie. Przyspieszyła kroku aby jak najszybciej znaleźć się na ławce naprzeciwko sądu.
-Masz jej za złe, że się przyznała?-Sebastian usiadł koło niej. Oby dwoje spoglądali w jakiś nieistniejący punkt przed nimi.
-Tak... no w sumie nie do końca. Miałam nadzieje na jakiś drugi wątek, może na jakąś strzelaninie.
-Niewątpliwie jesteś dziwnym człowiekiem Elizo.-siedzieli w ciszy przez dłuższy moment. Wokół nich tętniło sądowe życie. Jakaś kłócąca się para, rozmawiający prawnicy, masa ekskluzywnych samochodów.
-Co robisz dziś wieczorem?-wyrwał ją z zamyślenia Sebastian.
-Będę czytała, może posegreguję moją kolekcje żuków.
-Kolekcję żuków?
-Żartuję! Po prostu nie chcę iść z tobą na randkę i musiałam coś wymyślić.
-To nie będzie randka... bardziej koleżeńskie spotkanie po godzinach.
-No to inaczej: nie chcę iść z tobą na" bardziej koleżeńskie spotkanie po godzinach".
-Ah, jaka szkoda- odparł sarkastycznie.
-Męska duma ucierpiała co?
-Nie, po prostu zastanawiam się co zrobię z tym drugim biletem do kina.
-Jaki film?- Eliza zdecydowanie zaczęła się niecierpliwić.- Nie! Czekaj, nic nie mów! Masz bilety na jakieś durne romansidło? Albo na horror, równie oczywisty co każdy inny? Albo na jakąś nieśmieszną komedię?
-Nie, nie i nie.
-No więc zaskocz mnie.
-Western.
-Żartujesz?
***
Eliza krzątała się po salonie szukając sukienki. Nie jakiejś konkretnej, ale po prostu sukienki. Nie mogła przecież pójść na pierwszą randkę od 7 lat w spodniach. Jak na złość wszystkie jej sukienki gdzieś się zapodziały. A może wyrzuciła je pod wpływem emocji? Tak czy owak nie mogła już odmówić. Nie Sebastianowi. Nie teraz. -Co się z tobą dzieje Eliza?- powiedziała sama do siebie stojąc na środku pokoju. -Stajesz się miękka.
Przeszukała jeszcze kilka szaf aż w końcu znalazła. Jedną jedyną sukienkę. Gdy ją ubrała podeszła do lustra.
-W sumie całkiem nie źle...- wycedziła obracając się przed zwierciadłem. Czarny materiał oplatał jej talię w idealny sposób.- I pomyśleć, że ostatni raz miałam ją ubraną na pogrzebie ciotki.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Kobieta zbiegła po schodach, poprawiła sukienkę przed lustrem obok drzwi i otworzyła 'wrota prawdy'.
-Wyglądasz bosko- przywitał ją Sebastian. On również wyglądał zniewalająco. Eliza pomyślała, że dziś widzi go po raz pierwszy w garniturze.
-Dziękuję, wejdziesz?-mimo wszystkich jej obaw głos miała tak samo odważny co zawsze.
Gdy znaleźli się w kuchni Sebastian pochylił się w stronę kobiety i szepnął jej do ucha słowa w które włożył najwięcej czułości ile zdołał.
-Przepraszam.
Zanim zdołała cokolwiek zrobić zobaczyła ciemność przed oczami. Ostatnim co przeszło jej przez głowę była myśl, że ta randka nie mogła się udać.